Wielu z nich żyje z tą chorobą od dziecka, niektórzy zachorowali jako dorośli. Dla każdego to było i jest trudne doświadczenie. Jak sobie radzić – mówią chorzy na łuszczycę.
Jak wynika z danych epidemiologicznych, na łuszczycę cierpi 3 procent populacji w Polsce. W Świętokrzyskim to może być nawet 30 tysięcy osób. – Odsetek chorych może sięgać nawet 8 procent populacji, ale nie wszyscy wiedzą, że są chorzy – mówi Andrzej Adamczyk z Kielc, który zmaga się z łuszczycą od kilku lat. Razem z grupą chorych z naszego regionu założył Świętokrzyskie Stowarzyszenie Chorych na Łuszczycę.Chcą edukować społeczeństwo, że łuszczyca to choroba, którą nie można się zarazić, a chorzy mają takie same prawa jak inni do leczenia, pracy i pielęgnacji urody.
Najczęstszym objawem choroby są zmiany skórne z łuszczącym się naskórkiem na kończynach, tułowiu, skórze głowy. – Koleżanki w szkole myślały, że mam łupież, ciągle proponowano mi szampon przeciwłupieżowy – mówi Paulina Czechowska, która od dziecka cierpi na łuszczycę. Andrzej Adamczyk był leczony na reumatoidalne zapalenie stawów. – Łuszczyca zaatakowała najpierw nogi, potem mostek. Nie mogłem wziąć głębszego oddechu, ból rozsadzał mi klatkę piersiową. Na koniec dostałem szczękościsku, odżywiałem się przez słomkę – opowiada.
– Zmiany skórne lepiej goją się wiosną i latem pod wpływem promieni słonecznych, dlatego wielu chorych z nierozpoznaną łuszczycą nie leczy się – dodaje Krzysztof Stefańczyk. – To zła strategia, choroba wróci, tak jak nasila się, kiedy przerywamy leczenie.
Najtrudniej było im zaakceptować siebie. – Najgorsze są godziny spędzone w łazience przy nakładaniu maści na zmiany skórne. Kiedy choroba się zaostrza, musimy iść do szpitala albo na zwolnienie, bo nie sposób z nałożonymi lekami chodzić do pracy – mówią. Przyznają, że spotykają się z nietolerancją ze strony otoczenia. – Założyliśmy stowarzyszenie, żeby się wspierać i pomóc innym chorym zaakceptować siebie. Łuszczyca to nie całe życie – mówią.